oglądamy, słuchamy, blogujemy
W Muzeum Okręgowym w Toruniu trwa wystawa obrazów Olgi Boznańskiej „Japonka. Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie Olgi Boznańskiej”. Artystka, podobnie jak wielu innych europejskich twórców była zainspirowana sztuką japońską.
Olga Boznańska była jedną z największych polskich malarek okresu modernizmu. Ogromny wpływ na ukształtowanie się jej języka malarskiego miała twórczość symbolistów, przede wszystkim Jamesa McNeilla Whistlera, a także Wilhelma Leibla i Eduarda Maneta. Swe umiejętności warsztatowe doskonaliła kopiując dzieła dawnych mistrzów w Pinakotece monachijskiej i obrazy Velazqueza w Wiedniu.
Boznańską, podobnie jak wielu innych europejskich twórców przełomu XIX i XX wieku, urzekła także sztuka japońska, i to do tego stopnia, że nie tylko przebierała swoje modelki za Japonki, ale sama fotografowała się w stroju mającym nawiązywać do Kraju Kwitnącej Wiśni. Powstały wówczas znakomite studia pejzażowe i studia kwiatowe. To w nich zawarta jest cała kwintesencja japońskiej estetyki i filozofii. Tematy te były obecne w jej twórczości aż do śmierci artystki.
Wystawa została przygotowana przez Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Obejmuje dzieła artystki pochodzące ze zbiorów z polskich muzeów, m.in. z Warszawy, Krakowa, Bydgoszczy, Kielc, Lublina, ze Szczecina i Stalowej Woli.
Wystawa czynna do 31 grudnia 2010.
źródło: www.muzeum.torun.pl
Przy okazji triumfu Jerzego Skolimowskiego- reżysera, przypominam sobie jego sukces jako malarza.Artysta zadebiutował w naszej Galerii. Wyjątkowo to wspominamy.
Niecierpliwie czekam na film „Essential Killing” w kinach w Polsce.Bardzo cenię go również za filmy dyskretne i odrobinę hermetyczne , jak przepiękne „Cztery noce z Anną”.Fabuła odsłaniała artystę o wyjątkowej wrażliwości. W tym filmie kadry zostawiały powidok, wrażenie jakiejś niezwykłej,poetyckiej aury, w której widz się zatapiał. To kadrowanie kazało podejrzewać,że Jerzy Skolimowski potrafi myśleć po malarsku, patrzeć jak malarz.
Podobnie jest z malarstwem Skolimowskiego. Ogromne płótna Skolimowskiego niosą w sobie potężną moc. To płótna totalne, niezwykle emocjonalne.Stojący przed obrazami widz musi poddać się ich zwierzchnictwu, bez kompromisu. Takiej samej siły spodziewam się po najnowszym filmie.
Mistrzu, gratulacje!
PS Katarzyna Napiórkowska o malarstwie Jerzego Skolimowskiego : http://napiorkowska.blogspot.com/2010/09/jerzy-skolimowski-rezyser-i-malarz.html
PS 2. A propos filmu, dzisiaj zobaczyłam poruszający obraz Andreia Kravczuka „Italianiec”. Kino rosyjskie, od czasu „Powrotu” Andrieja Zwiagincewa ( Złoty Lew w Wenecji) podniosło się i dumnie trwa! Wraca do dobrych tradycji!
Justyna Napiórkowska
Znalazłam dziś przypadkiem ładny cytat z Maksymiliana Gierymskiego.Dzielę się z Państwem pilnie tymi słowami :Aby widzieć piękno, trzeba mieć trochę piękna w duszy.
W 1869 roku Gierymski miał 21 lat, za sobą rozpoczęte studia na wydziale matematyki i kilkumiesięczną naukę
rysunku w warszawskiej Klasie Rysunkowej. Piękno w duszy chyba dopraszało się uwagi. Maksymilian wyjechał do Monachium, dołączając do czynnej tam polskiej kolonii artystycznej. Ze sobą przywiózł marzenia o sztuce,ale i trudną i bolesną pamięć powstania styczniowego. Tematy z powstania miały stać się leit motivem jego dojrzałej twórczości. Zaprzyjaźnił z Adamem Chmielowskim, późniejszym bratem Albertem. To z nim toczył długie rozmowy o tym czym jest sztuka.W toku spotkań, dyskusji i intensywnej pracy malarskiej szybko dojrzewała osobowość artysty. 23-letni Gierymski pokazywał już swoje prace na wystawach w monachijskim Kunstvereinie, a jego pracę zakupiono do kolekcji cesarza Franciszka Józefa.Błyskotliwy debiut pierwszego polskiego realisty.Lubię malarstwo Maksymiliana Gierymskiego. Choć na pozór dosłowne i realistyczne, kryje w sobie niesamowitą dozę liryzmu. Na reprodukcji – sztandarowy obraz Maksymiliana Gierymskiego z Muzeum Narodowego w Warszawie – Patrol powstańczy z 1873 roku.
XXXX
Justyna Napiórkowska
Przedstawię Państwu dzisiaj jednego z moich ulubionych artystów.
Jan Jerzy Pinsel, rzeźbiarz ( wybitny ), XVIII wiek, okolice Lwowa, Buczaczu.
Tak wyglądałaby jego wizytówka. Niewiele więcej możemy o nim powiedzieć. To artysta, którego biografia daje pierwszeństwo dziełom. Nie wiadomo skąd przybył. Nie wiadomo, jak się naprawdę nazywał. Wiadomo, że w połowie XVIII wieku znalazł się we Lwowie, gdzie swoim nazwiskiem kwitował solidne wynagrodzenie 37 tysięcy ówczesnych złotych polskich, otrzymane za wykonanie cyklu kamiennych rzeźb do grekokatolickiej katedry Św. Jura. Lwów nie byłby tym samym – barokowo-rokokowym Lwowem, gdyby nie Pinsel.
Wystawa w Art Stations Foundation stanowi równoległy pokaz dwóch postaw artystycznych, a zarazem dwóch twórców reprezentujących różne generacje, doświadczenia i zainteresowania. Najnowsza, monumentalna praca Piotra Uklańskiego zestawiona została z dziełami malarskimi i obiektami teatralnymi Tadeusza Kantora.
Praca Uklańskiego, zatytułowana „The Year We Made Contact” (2010) to instalacja, której głównym elementem jest olbrzymia fakturowa materia – gobelin, żywo nawiązujący swą stylistyką, formą ekspresji, wyrazem scenograficznym, do tradycji polskiego tkactwa artystycznego dekady lat 60. oraz 70. XX wieku. Nieodłączną częścią pracy jest wpisujący się w pole obrazowe, wolnostojący, okrągły czerwony obraz zatytułowany „Czerwony Karzeł / Red Dwarf”. Oba elementy tworzą nierozłączną całość, która całkowicie zawłaszcza przestrzeń, w jakiej się znajdują.
Decydując się na realizację dzieła w tak rozpoznawalnej formie i stylu, Uklański stworzył pracę, która w konsekwentny sposób kontynuuje podjęty już wcześniej artystyczny program. Jego celem jest poszukiwanie nowych pokładów znaczeniowych, zawartych w stereotypach i symbolach kulturowych oraz mitach narodowych. Tytuł instalacji nawiązuje bowiem do powstałego w latach 80. filmu science-fiction, a element kompozycji przestrzennej pod znamiennym tytułem „Czerwony Karzeł” – to nic innego, jak wizualna interpretacja gasnącej gwiazdy, co sugeruje jego nazwa.
Pomysł wprowadzenia prac malarskich i obiektów Tadeusza Kantora oraz włączenia ich do wspólnej artystycznej przestrzeni wraz z nową instalacją Piotra Uklańskiego, stwarza niepowtarzalną możliwość wyodrębnienia tych cech i form ekspresji, które zainspirowały powstanie dzieła młodego artysty. Obecność oryginalnych płócien i manekinów twórcy teatru Cricot 2 odgrywa zatem ważną rolę w procesie interpretacyjnym, uwypukla tradycję, a także naświetla te aspekty pracy Uklańskiego, które się jej nie poddają.
Celem połączenia tych dzieł jest stworzenie warunków do interakcji obiektów oraz transformacji znaczeniowej i ikonograficznej zaproponowanej przez Uklańskiego.
Wystawa czynna od 4 listopada 2010 do 21 stycznia 2011
źródło:http://artstationsfoundation5050.com/