Od niedawna goście odwiedzający Zamek na krakowskim Wawelu mają okazję stanąć twarzą w twarz z Cecylią Gallerani, kochanką Ludovico Sforzy, powszechnie znaną przez wszystkich miłośników twórczości Leonarda da Vinci jako “Dama z gronostajem“, która swą tajemniczością nie ustępuje bohaterce bardziej znanego obrazu mistrza – Giocondzie. Na Wawelu obraz można podziwiać od 12 maja, a trafił on tu po ponad dwóch latach podróży po świecie i goszczenia na licznych europejskich wystawach.
Po pokonaniu zamkowego dziedzińca, niewysokich schodków, kilku potężnych drzwi i po jednoczesnym minięciu okazałej liczby ochroniarzy, znajdujemy się naprzeciwko jednego z najznamienitszych skarbów znajdujących się w zbiorach polskich. Nie dziwi więc fakt, że obraz traktowany jest z należytym mu szacunkiem i ostrożnością. W zaciemnionej zamkowej komnacie delikatnie oświetlony obraz jest jedynym jasnym punktem, dlatego też wzrok zwiedzających instynktownie kieruje się w jego stronę.
Nagromadzenie możliwych interpretacji dotyczących symboliki towarzyszącego modelce zwierzęcia, sprawiły, że obraz uznano za przełomowy moment w historii portretu psychologicznego. Z kolei precyzja i perfekcja Leonarda w użyciu techniki olejnej zdradza jak szybko mistrz oswoił się z wprowadzoną zaledwie kilkanaście lat przed powstaniem obrazu techniką malarską. Świadczą o tym również wykryte na powierzchni obrazu odciski palców Leonarda, co wskazuje że w procesie doskonalenia i wykańczania dzieła używał on opuszków palców do rozprowadzania ostatnich, najdelikatniejszych warstw farby.
Prace konserwatorskie oraz badania wykonane z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii, a dokładnie cyfrowo-optycznej kamery multispektropowej o imponującej rozdzielczości 240 mln pikseli ujawniły również nieznane dotąd fakty na temat pierwotnego wyglądu obrazu, a w tym, pierwotną wielkość i umiejscowienie łasiczki oraz dzisiaj już niewidoczne wiązania welonu i rzęsy młodej damy, które z czasem uległy zniszczeniu. Badania umożliwiły również zaprezentowanie obrazu w swojej oryginalnej kolorystyce, z niebieskim tłem pod warstwą czarnej farby.
Najnowsze odkrycia o pojawiających się na powierzchni obrazu rysach sygnalizują, że orzechowa deska, na której dzieło jest namalowane, ulega odkształceniom. Chociaż większość badaczy jest zdania, że proces powstawania pęknięć jest związany z wiekiem obrazu, a nie jest bezpośrednim skutkiem nieumiejętnego transportu, 10 lat odpoczynku, które w Krakowie planowo ma spędzić “Dama z Łasiczką” na pewno jej nie zaszkodzi.
Anna Milak
Artykuł przygotowany we współpracy z Galerią Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej www.napiorkowska.pl