Wit Stwosz

Mistrz z Norymbergii. Veit Stoss. Tak wykuwał swoje nazwisko u stóp marmurowego Kazimierza Jagiellończyka i w miękkim drewnie lipowym ołtarza mariackiego.

Wit Stwosz.Właściwie Stosz, ofiara wadliwej polskiej transkrypcji.

Rok 1477. Wit do Krakowa przyjechał z misją. Miał stworzyć ołtarz w miejsce poprzedniego, zniszczonego po katastrofie budowlanej. Bogata miejska skarbona nie ograniczała wyobraźni. W mieście został dłużej niż pewnie początkowo planował. Potrafię sobie wyobrazić, że po prostu Kraków polubił. I zostawił tu swoje najważniejsze dzieło. Czytaj dalej „Wit Stwosz”

Enfant terrible sztuki współczesnej w Tate

Nieskończenie ambitny, agresywny i kontrowersyjny Damien Hirst to już prawie instytucja. Nazywany przekornie Elvisem sztuki brytyjskiej, bohaterem klasy pracującej, szarlatanem, a bywa, że i oszustem. Przez jednych uwielbiany, przez innych znienawidzony. Krytykowany za nowatorskie pomysły na autopromocję, za masową produkcję swoich dzieł i korzystanie z pomocy podwykonawców przy realizacji swoich projektów. Potępiany jednakowo za pełne okrucieństwa tematy swoich prac, jak i za skandaliczne zachowanie w życiu prywatnym. Mam wrażenie, że największe kontrowersje budzi jednak, jak to zwykle bywa, sukces, którego Hirst stał się autorem i właścicielem.

Od czasu debiutu Damiena Hirsta w halach londyńskich doków podczas legendarnej „Freeze” mijają dzisiaj 24 lata. Czy to już czas na podsumowanie dorobku artystycznego? Hirst w ostatnim wywiadzie dla Guardiana wspomina o tym, jak w trakcie przygotowań do retrospektywy, natknął się wśród materiałów filmowych na własną wypowiedź, z 1996 roku. Siedzący w wielkiej popielniczce( „Creamtorium”1996) w przestrzeniach Gagosian Gallery – Hirst zapytany przez Davida Bowie „Co powiedziałbyś na dużą wystawę w Tate?” odpowiedział: „Nie ma mowy. Muzea są dla martwych artystów. Nigdy nie pokazałbym swoich prac w Tate, nigdy mnie do tego nie przekonacie.” Czytaj dalej „Enfant terrible sztuki współczesnej w Tate”

Edward Dwurnik

Co łączy podróże autostopem, błękitne miasta, romantyków, robotników, Warszawę i zagadkowy okrzyk „Niech żyje wojna”? Postać Edwarda Dwurnika, wybitnego polskiego malarza, rysownika i grafika, który właśnie w ten sposób nazwał niektóre z cyklów swoich prac. Jak sam tłumaczy tworzenie obrazów cyklami pomaga artyście w poczuciu dobrego wykonania narzuconego sobie zadania. Początkowy moment intuicyjnego i odruchowego wyboru tematu zastępują pierwsze malarskie notatki i późniejsza, owocująca zamalowanymi płótnami, „codzienna harówka doprowadzająca do wyczerpania” zarówno organizmu, jak i tematu. Czytaj dalej „Edward Dwurnik”

Weryzm cierpienia – Tadeusz Boruta

Akt, autoportret, misteria draperii – te trzy cechy wyróżnia Andrzej Józef Nowobilski jako wspólne wszystkim dziełom Tadeusza Boruty, jednego z najwybitniejszych reprezentantów nurtu realizmu symbolicznego w polskim malarstwie religijnym. Punktem wyjścia dla artysty jest werystyczny, akademicki akt, który należy pojmować jako pewien kod kulturowy, prowadzący do źródeł sztuki Boruty – w krąg tradycji antycznej i judeochrześcijańskiej. Artysta, opowiadając historię świętego Franciszka, określił jego akt obnażenia na Piazza del Commune, oddanie się pod opiekę miejscowego biskupa: „zewnętrzną manifestacją dokonującej się w nim religijnej przemiany – potrzebą nowej tożsamości”*. Te słowa najlepiej konstytuują tworzone przez Borutę akty. Czytaj dalej „Weryzm cierpienia – Tadeusz Boruta”

Oswajanie obrazów Anny Mikke

Anna Mikke została nazwana przez Ewę Latkowską „malarką portretów ludzkiej duszy”. Nie ulega wątpliwości, że człowiek jest zawsze powracającym i jednym z najważniejszych tematów w twórczości artystki. Jej prace nie hołdują jednak pięknu cielesności, nie szukają idealnych proporcji ani elegancji w upozowaniu postaci. Artystka wykorzystuje ludzkie sylwetki, czasami zwielokrotnione metodą szablonu, innym razem potraktowane fragmentarycznie i niedokończone, aby ukazać wewnętrzne stany emocjonalne jej samej, jak i bohaterów jej prac. Czytaj dalej „Oswajanie obrazów Anny Mikke”

36 razy Vermeer

Jan Vermeer. Geniusz bez gorączki. Malował tyle, ile chciał. Bez atelier z dziesiątkami pomocników. W ciszy pracowni. Tę ciszę zachowały jego obrazy. W tym jest jego fenomen. Vermeer daleki był od socjologicznych obserwacji, daleki od zanurzania się w dręczącej flamandów cielesności, odległy od codzienności tak inspirującej niderlandzkich malarzy. Żadnych aktów. Żadnych martwych natur. Żadnych żarliwych obrazów religijnych. Czytaj dalej „36 razy Vermeer”

Fluxus w Poznaniu

W 2012 roku mija 50. rocznica I Festiwalu Fluxusu w Wiesbaden (1962), który uznawany jest za oficjalny początek działalności ruchu. Fluxus należy bez wątpienia do jednego z najważniejszych kierunków w sztuce współczesnej, a okrągła rocznica stała się doskonałą okazją do przygotowania wystawy będącej refleksją nad aktualnością i znaczeniem dziedzictwa fluxusu. Polem i celem artystycznego eksploatowania/badania w ramach tej ekspozycji będzie obszar postaw oraz idei bliskich fluxusowi oraz – sięgających głębiej – tradycji ruchów i postaw artystów awangardowych. Czytaj dalej „Fluxus w Poznaniu”