Przez ostatni tydzień byłam nagrodzona przez los. Między innymi podróżą przez włoski region Veneto. Ten, którego serce bije w Weronie. Miasta położonego w dolinie Adygi, rzeki spływającej z gór, a tu o szerokich meandrach, której wody powolnie płyną do Adriatyku.
Nie będę tu pisać zbyt dużo o słynnych kochankach z Werony, bo zmonopolizowaliby opowieść. A Szekspir podobno nawet nie był w mieście. Gdyby je odwiedził, może miałby pokusę, żeby napisać powieść, a nie sztukę teatralną, bo didaskalia nie mogą pomieścić niezobowiązującego czaru miejsca.
Werona jest miastem cudownym. W cieniu wielkiej siostry, Serenissimy. Z cudownymi balkonami, weneckimi biforiami, z pinakoteką wypełnioną Madonnami z Dzieciątkiem. Z fasadami dekorowanymi sgrafitto i polichromiami. Z kościołami o ścianach pokrytych freskami, w których nad formą prymat miał kolor, jak w Wenecji. Czytaj dalej „Werona”